Najwyższe wygrane w Las Vegas - Kasyno naziemne - Jackpot

największe kasyno w usa

największe kasyno w usa - win

W kraju Indian wrze. [Tygodnik Powszechny]

Siuksowie, Mohawkowie i jeszcze parę setek indiańskich grup w USA nadal muszą walczyć o zachowanie resztek suwerenności. Ale nie tylko Indianie – także miejscowi „kowboje” występują dziś w dawnych rolach.
Opowieść tę możemy zacząć w dowolnym miejscu USA. Zawsze będą w niej wyzysk, stereotypy i rasizm, odziedziczone po epoce kolonialnej. I zawsze będą w niej Indianie oraz kowboje. I walka o suwerenność. Zdumiewające, jak często w tej historii pojawi się, wyskakując niczym biały królik z kapelusza, niejaki Donald Trump.
Nie jest to jednak opowieść o nim, lecz o rdzennych Amerykanach.
Najpierw stawiamy skoczka na Oregonie: niech tu się zacznie.
Po kiego diabła Ammon Bundy napadł w styczniu 2016 r. na kilka rządowych budynków w rezerwacie dla zwierząt Malheur National Wildlife Refuge?
Musimy cofnąć się o kilka lat, gdy dwóch mieszkańców hrabstwa Harney (gdzie leży rezerwat) – niejacy Dwight Lincoln Hammond i Steven Dwight Hammond: ojciec i syn – zostało skazanych na pięć lat więzienia za nielegalne polowanie na ziemiach federalnych.
Rok temu, wykorzystując ich przypadek jako pretekst, Bundy i jego ludzie wkroczyli na teren rządowy, aby – jak to ujęli w popularnym manifeście, powielanym na skrajnie prawicowych portalach w Ameryce – „bronić nadanych ludziom przez Boga praw, zwłaszcza wtedy, gdy nie robi tego rząd i gdy sam [te prawa] pożera”. „Jesteśmy tutaj, ponieważ ludzie są wykorzystywani od zbyt dawna – mówił Bundy – odebrano im ziemie i zasoby, stają się biedakami”.
Rezerwat Malheur National Wildlife Refuge ustanowił w 1908 r. prezydent Theodore Roosevelt.
Zarządzają nim władze federalne. Wcześniej, do 1879 r., znajdował się tu rezerwat dla Indian, zamknięty po kolejnej przegranej przez Indian wojnie z osadnikami.
Dziś potomkowie Indian z rezerwatu w Malheur – niewielki odłam Pajutów, liczący 400 osób – nadal żyją w okolicy, w nowym rezerwacie koło miasteczka Burns. Bardzo się zdziwili, gdy usłyszeli, że uzbrojona grupka białych „kowbojów” (Bundy i jego ludzie epatują przed kamerami kowbojskim stylem: kapeluszami i kraciastymi flanelowymi koszulami), którzy okrzyknęli się obywatelskim ruchem i przyjęli nazwę Obywatele za Wolnością Konstytucyjną (Citizens for Constitutional Freedom), walczy o zwrot ziemi zabranej Indianom w XIX wieku.
Sęk w tym, że kowboje prowadzeni przez Bundy’ego wcale nie Indian mieli na myśli, mówiąc o „mieszkańcach Oregonu”. Bundy mieni się obrońcą „biednych białych”. Bo wedle (nie)wiedzy Bundy’ego, historia hrabstwa Harney zaczęła się w latach 70. XIX wieku, gdy przybyli tu hodowcy bydła i – jak mówi – wprowadzili cywilizację. Bundy nie chce wiedzieć, że wcześniej, od tysięcy lat, żyli tu Indianie. Albo że hiszpańscy odkrywcy byli tu już w XVI wieku, a potem francuscy traperzy i angielscy żołnierze – zaś amerykańscy osadnicy przyszli na końcu.
Albo że, tak naprawdę, hodowcy bydła nie byli biednymi osadnikami, którzy wyrwali naturze i Indianom dzikie tereny, by ciężką pracą uczynić je sobie poddanymi, lecz baronami bydła, finansowanymi przez bogaczy z Kalifornii, którzy z ziem „wyczyszczonych” już z Indian przez rząd federalny wyparli słabszych od siebie osadników i mniejszych hodowców.
Wielkie korporacje zajmujące się hodowlą bydła miały zapewniony zbyt dla swego mięsa dzięki budowanym przez rząd szlakom kolejowym. Taka była historia tego zakątka Ameryki: usuwanie pierwotnych mieszkańców, fizyczne oraz z pamięci, a także rozwój korporacyjnego kapitalizmu. A historia Hammondów nie ma z tymi procesami nic wspólnego: przybyli tu później. Nie prosili zresztą Bundy’ego o pomoc.
Ale dla niego nie miało to znaczenia, bo on walczy ze wspólnym wrogiem „biednych białych” wszędzie, gdzie tylko może. Z tyranem, którego sobie sam wymyślił, czyli rządem federalnym. A konkretnie z administracją Obamy.
Ammon Bundy pochodzi z Nevady, gdzie dwa lata wcześniej od swego ojca, Clivena Bundy’ego, uczył się walki z wrogiem ludzi „wolnych i przedsiębiorczych”. Bundy’owie mianowicie wypasali nielegalnie bydło na ziemiach federalnych, nie płacąc za to nawet podatku. Gdy państwo próbowało przejąć ich stado, stawili opór. Cliven Bundy i paru jego zwolenników zostało aresztowanych dopiero dwa lata po tych zdarzeniach. Ich proces odbędzie się w 2017 r. Wśród oskarżonych jest niejaki Gerald DeLemus z New Hampshire, jeden z szefów powołanej przez Donalda Trumpa Koalicji Weteranów „Trump na Prezydenta”. Żona DeLemusa, Susan DeLemus, jest republikańską kongresmenką z New Hampshire.
Ciekawe, czy Ammon Bundy, którego z Oregonem nic nie łączy, pamięta, że także jego farma w Nevadzie leży na byłej ziemi Indian Pajutów?
Jednak siłowe przejmowanie ziem należących do rządu i opór wobec przedstawicieli prawa stawiany przez „zwykłych ludzi” zyskiwały poklask republikańskich polityków tylko do czasu: do momentu, gdy Bundy oświadczył, że lepiej by było, aby „Murzyni byli niewolnikami, niż pobierali rządowe zasiłki”. Nawet dla uszu konserwatywnych polityków zabrzmiało to zbyt mocno.
Wróćmy do Oregonu. Przywódczyni Pajutów z Burns, Charlotte Rodrique, przypominała na początku 2016 r., że Malheur to „święta ziemia” jej ludu, z której jej przodkowie zostali siłą wygnani 150 lat temu, i że dziś Indian łączą z władzami federalnymi z grubsza dobre stosunki. Federalne Biuro Zarządzania Ziemią dba o to miejsce, chroni tubylcze artefakty jak rysunki naskalne. Pajuci odwiedzają to miejsce całymi rodzinami, poznając ziemię, z której się wywodzą. Przywódcy plemienni mówią jednak, że zarząd parku stawia Indianom przeszkody, kiedy ci usiłują łowić tu ryby albo polować na wapiti. W przeszłości tu znajdowały się ich zimowe obozowiska.
Nic dziwnego, że Indianie ze zdumieniem i oburzeniem obserwują poczynania Bundy’ego i jego kolegów, którzy w imieniu „ludu” deklarują odebranie ziemi od „tyrana”, czyli rządu federalnego USA. Rodrique pozwoliła sobie na ironiczny komentarz, gdy usłyszała, że zabarykadowani w budynkach rządowych „kowboje” proszą o pomoc. „Gdyby to Pajuci przeprowadzili okupację, nie musielibyśmy prosić innych o dostarczanie nam jedzenia i ciepłych skarpet na zimę. Wystarczyłyby nam korzonki i jagody, a futro królicze jest niezwykle ciepłe”.
Co ciekawe, barykady skrajnie prawicowych „obrońców ludu” nie były szczelne. Na początku „kowboje” wychodzili i wchodzili do okupowanych budynków, gdy tylko chcieli, niezatrzymywani przez policję. Zostali zaaresztowani dopiero po 41 dniach od zajęcia budynków parku, w lutym 2016 r. Pod koniec października sąd, ku oburzeniu Indian, oddalił oskarżenia o nielegalne zajęcie rządowych budynków. Pajuci, w styczniu 2016 r. obserwujący bierne zachowanie policji, pytali teraz, jak by reagowała, gdyby to Indianie zajęli siłą rządowe mienie.
Odpowiedzi poniekąd udzielili strażnicy prawa w Dakocie Północnej – dokąd mknie dalej nasz skoczek – w listopadzie 2016 r. Polewali oni zimną wodą pod ciśnieniem, przy minusowej temperaturze, Siuksów z rezerwatu Standing Rock. Tego samego, w którym pod koniec XIX wieku zamordowany został słynny szaman Siedzący Byk. Co zrobili Siuksowie? Zgromadzeni we wzniesionych na szybko obozach między rezerwatem a miejscem budowy, protestują przeciw ropociągowi Dakota Access Pipeline, który miałby przechodzić przy północnej granicy ich rezerwatu i przebiegać pod jeziorem Oahe na rzece Missouri, będącej głównym źródłem wody dla Siuksów.
Indianie boją się zanieczyszczenia środowiska, a także naruszenia ziemi, w której, jak mówią, leżą kości ich przodków. Energy Transfer Partners (ETP) – teksańska firma, która buduje liczący 1800 km rurociąg – chce przesyłać nim prawie pół miliona baryłek ropy dziennie z Dakoty Północnej do Illinois, skąd rozprowadzana byłaby już istniejącymi rurociągami po całej Ameryce. Inwestycja warta jest niemal 4 mld dolarów.
Protestujących Siuksów wspiera wiele innych grup indiańskich w USA, a także Majowie z Gwatemali, Maorysi z Nowej Zelandii i Zulusi z Kenii. Na miejscu są ekolodzy, przekonani – tak jak Siuksowie – że nawet mały wyciek z rury położonej pod Missouri spowodowałby katastrofalne zanieczyszczenie wody. Indianiści z całego świata, w tym z Polski, każdego dnia przekazują sobie na portalach społecznościowych informacje i filmy ze starć z policją i ochroniarzami ropociągu, którzy nie tylko oblewają protestujących wodą, ale strzelają też do nich kauczukowymi kulami i traktują gazem pieprzowym. Kilkuset Indian trafiło do aresztu.
W reakcji na te działania na początku grudnia 2016 r. protestujących wsparło dwa tysiące amerykańskich weteranów wojennych, zjeżdżając do ich obozu. Zarówno na miejscu, w obozie protestujących, jak też w Seattle, Waszyngtonie i 300 innych miastach demonstrowały w ich sprawie tysiące Amerykanów, w tym znani artyści, m.in. Neil Young, Robert Redford, Ben Affleck, Leonardo DiCaprio, Susan Sarandon, Mark Ruffalo, Alicia Keys, Joan Baez. Odwiedził ich Bernie Sanders, niedoszły kandydat Demokratów na prezydenta, który apelował do Baracka Obamy, aby ogłosił Standing Rock „pomnikiem narodowym” (są nimi np. Wielki Kanion i Ellis Island ze Statuą Wolności), co by wzmocniło ochronę federalną nad tym obszarem.
We wrześniu 2016 r. administracja Obamy zleciła Korpusowi Inżynieryjnemu Armii USA – federalnej instytucji władającej terenem, na którym rozgrywa się konflikt – aby ponownie przeanalizował wydaną wcześniej zgodę na przeprowadzenie rury pod Oahe Lake.
4 grudnia – na dzień przed upływem ultimatum, które sam Korpus postawił protestującym, by zlikwidowali obozowisko – nastąpił cud. Korpus oświadczył, że nie pozwala na kontynuowanie budowy ukończonego już w 90 proc. ropociągu, i że rurę należy poprowadzić w innym miejscu, z dala od siedzib Indian. W tym celu potrzebne są nowe ekspertyzy prawne oraz konsultacje środowiskowe i społeczne.
Energy Transfer Partners nie ma zamiaru się pogodzić z tą decyzją i zapewne będzie walczyć w sądach o odrzucenie decyzji Korpusu. Liczy też na uchylenie jego decyzji po objęciu urzędu prezydenta przez Trumpa.
O ile administracja Obamy nalegała, żeby ETP wstrzymało się z budową, trudno wyobrazić sobie, aby Trump – biznesmen nienawidzący mniejszości etnicznych i w ogóle słabszych – stanął po stronie Indian. Zapowiedział już, że uruchomi zablokowaną przez Obamę ze względów ekologicznych podobną inwestycję Keystone Pipeline z Alberty do Nebraski. A po grudniowej decyzji Korpusu orzekł, że „przyjrzy się” decyzji administracji Obamy, i że jest zwolennikiem jak najszybszego ukończenia budowy ropociągu, gdyż „jest to w interesie Amerykanów”.
Z pewnością jest to w interesie samego Trumpa, bo tak się składa, że nowy prezydent USA jest właścicielem części akcji firmy Energy Transfer Partners. Szef ETP, który zresztą wpłacił pieniądze na kampanię Trumpa, a po jego zwycięstwie dołożył na Narodowy Komitet Republikanów, już po wyborach przyznał, że liczy na wsparcie nowej administracji.
Doradcy Trumpa zapowiadają, że jednym z pierwszych celów jego ataku po zaprzysiężeniu w styczniu 2017 r. będzie „Ustawa o czystej wodzie” („Clean Water Act”), na której opiera się polityka ekologiczna USA, i na którą powołują się krytycy ropociągu. Zaś Paul Ryan, szef Republikanów w Kongresie, komentując grudniową decyzję Korpusu Inżynieryjnego, napisał na Twitterze: „Oto wielki rząd podjął decyzję w najgorszym możliwym stylu”.
Z Zachodu nasz konik wykonuje teraz długi skok na Wschodnie Wybrzeże USA.
Prezydent-elekt nie lubi Indian – chyba że może z nimi ubić interes. Trump jest właścicielem kilku kasyn w Atlantic City i do 1988 r., gdy uchwalono ustawę zezwalającą Indianom na prowadzenie kasyn, mógł się czuć panem Wschodniego Wybrzeża, jeśli idzie o rynek hazardowy. Jednak po 1988 r. wszystko się zmieniło. W ciągu paru lat w Connecticut wyrosło największe na półkuli zachodniej kasyno, prowadzone przez tamtejszych Indian – Pekotów.
Zdenerwowany milioner – w tym czasie jego kasynom w Atlantic City, po złotych latach 80. XX wieku, groziło bankructwo – walcząc z niespodziewanym rywalem zagrał, jak to on, brudno: „informując” właściwą komisję Kongresu USA, że Pekoci nawet nie wyglądają na Indian. Co miało sugerować, że nie mają prawa jako plemię prowadzić kasyna. Trump cynicznie odwołał się do stereotypów na temat tubylczych mieszkańców USA, których większość Amerykanów zna głównie z westernów. Niektórzy dzisiejsi Pekoci, od pokoleń mieszający się z czarnymi Amerykanami, w istocie różnią się wyglądem od swych filmowych „kuzynów”.
„Dzięki Bogu, mieszkańcy tego kraju nie otrzymują przynależnych im praw w zależności od tego, czy zdadzą pański test na wygląd” – odparł wtedy kongresman George Martinez, przewodniczący komisji. Gdy kilka lat później Trump próbował uruchomić wspólny kasynowy biznes z Paucatuckami (spokrewnionymi z Pekotami), ich wygląd już mu nie przeszkadzał. Ale ze wspólnego przedsięwzięcia nic nie wyszło, bo wśród decydentów po stronie indiańskiej byli tacy, którzy pamiętali rasistowskie uwagi Trumpa.
Tymczasem w 2000 r. władze stanu Nowy Jork wpadły na szatański pomysł, jak wykorzystać zamieszkujących tam Irokezów do upieczenia dwóch pieczeni na jednym ogniu: oddalenia ciągnących się od kilkudziesięciu lat roszczeń Irokezów do odebranych im tam nielegalnie terytoriów – i jednoczesnego ożywienia załamującej się gospodarki stanu, co stało się tym bardziej pilne po zamachach na World Trade Center we wrześniu 2001 r.
Otóż w zamian za zrzeczenie się roszczeń do ziemi niektóre odłamy Irokezów otrzymałyby prawo zbudowania kilku kasyn w malowniczych górach Catskill, ulubionym miejscu wypoczynku mieszkańców Nowego Jorku. A zgodnie ze wspomnianą ustawą z 1988 r., regulującą hazard prowadzony przez Indian („Indian Gaming Regulatory Act”), musieliby oni oddawać lwią część zarobionych pieniędzy rządowi stanowemu. Innymi słowy, stan zarobiłby na Indianach podwójnie: nie tylko nie musiałby wypłacać już zasądzonych milionów dolarów odszkodowań za ziemię, ale wyciągnąłby od plemion kolejne miliony.
Co ma do tego wszystkiego Donald Trump? Oto w 2000 r. nieznana nikomu organizacja New York Institute for Law and Society, przedstawiająca się jako oddolny ruch obywatelski dbający o dobro amerykańskich rodzin i przestrzeganie konstytucji, zasypała lokalne i ogólnokrajowe media (w tym dziennik „New York Times”) reklamami, w których opisywano już istniejące na północy stanu indiańskie kasyno jako miejsce, w którym szerzy się zorganizowana przestępczość i handel narkotykami.
Mohawkowie – odłam Irokezów i właściciele tego kasyna – byli poważnymi kandydatami do budowy nowego salonu gry w Catskill. Reklamy, przedstawiające np. strzykawki i działki kokainy, pytały: „Czy chcesz kogoś takiego za sąsiada?”.
Jak się okazało, organizacja była fikcyjna, a stał za nią nie kto inny jak Trump. Zatroskane rodziny, które rzekomo sfinansowały antyindiańską kampanię, nigdy nie istniały – pieniądze na nią wyłożył Trump, który sam miał chrapkę na budowę domu gier blisko metropolii. Gdy wykryto przekręt, hochsztapler musiał zapłacić wysoką karę i sfinansować kolejną kampanię w mediach, w której przepraszał za oszustwo.
Trump próbował szczęścia z Indianami w różnych miejscach. Albo mu odmawiali, albo, jak w przypadku 29 Palms Band of Mission Indians (niewielkiej grupki z Coachella w Kalifornii), zrywali kontrakt przed czasem, bo współpraca z nim okazywała się nieopłacalna.
Zaś jeśli chodzi o irokeskie kasyna w Catskill: nic z tego nie będzie, podobnie jak z zadośćuczynienia Irokezom za wyłudzone od nich ziemie. Kasyno w Catskill ostatecznie zbuduje ktoś inny: władze stanu wybrały firmę, w której większość udziałów ma potentat na rynku hazardowym z Malezji, który zresztą kiedyś współpracował z Mohawkami.
A teraz nasz skoczek mknie na południe...
„Po moim trupie” – tak skwitował plany prezydenta elekta, aby zbudować mur na granicy z Meksykiem, Verlon Jose, wódz Indian Tohono O’odham (Ludzie Pustyni) z Arizony, zamieszkujących w trzecim co do wielkości rezerwacie USA, na południe od Phoenix.
Granica rezerwatu przebiega przez 75 mil wzdłuż granicy między Arizoną a meksykańską Sonorą. Członkowie tego ludu żyją również po meksykańskiej stronie granicy i każdego dnia trwa nieustanny ruch w obie strony: wizyty u lekarza, rodzinne spotkania, wspólne ceremonie. Verlon Jose grozi Trumpowi „drugim Standing Rock”.
Rezerwat Tohono O’odham leży w Tucson Sector, czyli wyznaczonym przez straż graniczną obszarze obejmującym prawie całą południową granicę Arizony (422 km) – to tu odbywa się przemyt narkotyków na ogromną skalę. Indianie są regularnie zastraszani przez patrole graniczne, które zatrzymują i deportują członków plemienia oraz konfiskują ich mienie. Mimo to Tohono O’odham współpracują z władzami w walce z przemytnikami narkotyków. Piętnastoosobowa grupka indiańskich agentów o nazwie Tropiące Wilki (Shadow Wolves) od 2006 r. przechwyciła 31 tys. funtów marihuany, wytropiła i zaaresztowała 43 przemytników, skonfiskowała 16 samochodów.
„A więc przyjdę do twojego domu i postawię ścianę dokładnie pośrodku. Jak się będziesz czuł?” – pyta retorycznie Verlon Jose. Dalej mówi: „Ta ziemia jest dla nas źródłem pożywienia, jest źródłem naszego zdrowia, jest naszą szkołą i uniwersytetem. Nasze święte miejsca są w Meksyku, nasze ceremonie odprawiamy w miejscu nazywanym dziś Meksykiem. Granica jest dla nas tylko wyobrażoną linią”.
I długi skok z powrotem na zachód...
Vittorio Zucconi – włoski pisarz, autor książki o Szalonym Koniu – w emocjonalnym komentarzu we włoskim dzienniku „La Repubblica” pisał we wrześniu 2016 r. o „ostatniej walce Siuksów” przeciw nowym „żelaznym koniom” i przeciw panoszącym się „wašíčiu”, czyli obcym – bladym twarzom, którzy „zjadają mięso i zostawiają tylko kości”.
„Bezużyteczna suwerenność” – pisał Zucconi – zagwarantowana Siuksom XIX-wiecznymi traktatami, „kolejny raz zostaje pogwałcona w imię wielkich interesów ekonomicznych, które nie przyniosą żadnego zysku mieszkańcom sprofanowanych ziem. Złota kopalina, która już ściągnęła nowych osadników na pogranicze, popłynie arteriami Ropociągu Dakota i zgniecie lud Siuksów”. Tak jak żółte złoto zgniotło ich przodków 150 lat temu. Kiedyś „żelazny koń” przybył tu ze wschodu, by podbić tę krainę. Teraz, gdy jest dawno podbita, w odwrotną stronę popłynie ropa. A indiańscy wojownicy na koniach, jak ich przodkowie, podejmą jeszcze jedną czy dwie próby oporu, zanim przegrają. „Wiedzą, że nie mają szans wygrać, ale nie mogą się poddać” – kończył patetycznie Zucconi.
Włoski pisarz ma rację, a jego patos jest jak najbardziej na miejscu. Ani biali kapitaliści, ani Siuksowie od pokoleń nie mogą wyjść ze swoich ról: zdobywców i ofiar, wyzyskiwaczy i obrońców ziemi.
Standing Rock należy do najbiedniejszych miejsc w USA, z 86-procentowym bezrobociem, z niemal połową mieszkańców żyjących poniżej granicy ubóstwa. Bezdomność, brak prądu w domach, gangi młodzieżowe, alkoholizm, samobójstwa nastolatków – to tu codzienność. Podobnie jak w innych rezerwatach Siuksów w Dakocie: Cheyenne River, Pine Ridge, Rosebud. Indianie są bezradni: duże miasta, gdzie można znaleźć pracę, leżą zbyt daleko, a uprawa bydła czy praca w niewielkich plemiennych kasynach albo w plemiennej administracji dają utrzymanie niewielu.
Wielka gorączka złota w XIX wieku odebrała Siuksom ich święte Czarne Góry – na wydobyciu skorzystali wtedy biali osadnicy, nie Indianie. Jeśli Trump cofnie decyzję administracji Obamy, podobnie będzie teraz: ropociąg zostanie zbudowany pod ich nosem, zagrażając ich zdrowiu, a zyski będą ciągnąć wielcy biali kapitaliści.
Podczas gdy skrajna prawica opowiada swoją legendę o „tyranii” rządu federalnego i oporze biednych białych ludzi (złączonych osobliwym sojuszem z bogatymi rasistami jak Trump), Siuksowie, Pajuci, Mohawkowie, Tohono O’odham i parę setek innych grup tubylczych w USA niezłomnie walczą o zachowanie resztek suwerenności, gwarantowanej traktatami z rządem USA.
Kruchej suwerenności, bo indiańska ziemia przecież nie należy w pełni do Indian – Kongres USA przyznał sobie prawo zerwania każdego traktatu z Indianami. A władzę w kraju przejmują właśnie ci, którzy uważają, iż Ameryka to nie jest kraj dla słabych ludzi. ©
źródło: https://www.tygodnikpowszechny.pl/w-kraju-indian-wrze-146242
submitted by ben13022 to Polska [link] [comments]

największe kasyno w usa video

NIE WIERZĘ, ŻE TO ZROBIŁA !!! - YouTube PIERSI - Bałkanica (Official Video) [HD] - YouTube Jacooob P - YouTube Подиум - Танцуй пока молодая - YouTube #49, Chiny, Makau 1 Najlepsze karabiny wyborowe. - YouTube Wielkie kradzieże Film Dokumentalny - YouTube CHOWANY W WIELKIM PARKU WODNYM! - YouTube WYMIENILIŚMY SIĘ AUTAMI Z FRIZEM! - YouTube

To trzecie największe kasyno świata znajduje się w USA, w Ledyard, w stanie Connecticut. Powstało w 1986 roku, pierwotnie jako salon do gry w bingo. Co ciekawe, założyli je na terenach własnego rezerwatu (prawo do uprawiania hazardu w tym miejscu gwarantuje im rząd na podstawie umowy sprzed lat) i prowadzą The Venetian, wraz z siostrzanymi Sands Expo Convention Center oraz The Palazzo Hotel and Casino Resort, jest częścią największego na świecie kompleksu hotelowego, który w sumie liczy 4049 apartamentów, 4059 pokoi standardowych i kasyno o powierzchni 11000 m2. 3. MGM Grand Casino – Las Vegas, USA MGM Grand Casino / fot. wikimedia.org 2. Największe kasyna w Las Vegas. Od razu zaznaczymy, nie jest możliwe wskazać jedno najlepsze kasyno w Las Vegas. Oczywiście, każdy ma swoich faworytów – my również – ale tutaj najczęściej najpopularniejsze kasyna w Las Vegas dzieli się na kategorie. Największe kasyno w Illinois? Od lipca w Des Plaines . Monitor Kategoria: Monitor 05/20/2011. Udostępnij swoim znajomym: Gdyby prace przy jakimkolwiek projekcie federalnym i stanowym przebiegały w takim tempie, to widok rozkopanych dróg i pomarańczowych znaków ostrzegawczych byłby nam prawie nieznany. Dzieje się tak, gdyż najmniejsze opóźnienie w realizacji planów budowy kasyna w Zupełnie nowe kasyno online, które jak widać po nazwie lubuje się w rozdawaniu free spinów. Już na start odbierzesz 30 free spinów bez depozytu! Już nigdy nie będziesz miał problemu z płatnościami! Bonus powitalny to 100% do 2000 PLN! odbierz bonus. Kasyno online → Kasyna w Ameryce. Kasyna w Ameryce. Wszystko co powinieneś wiedzieć o kasynach w Ameryce. Poznaj najlepsze kasyna WinStar World Casino & Resort (Thackerville, Oklahoma, USA), to największe kasyno w USA i drugie kasyno świata. Ma ponad 50 tys. metrów powierzchni, na których ustawione są automaty do gry, ruletki, itd. 4) Foxwoods Resort and Casino w Mashantucket (Connecticut, USA) dysponuje 7,5 tysiącami miejsc do gry oraz 40. barami i restauracjami. Kasyno otworzyło się w 2003 roku i szybko stało się obowiązkowym punktem odwiedzin miłośników hazardu z USA i innych części świata. Znalazły się tutaj dokładnie 2002 pokoje dla gości hotelowych i liczne rozrywki takie jak Borgata Comedy Club, czy Borgata Event Center, które jest w stanie pomieścić 3200 widzów na widowni sali koncertowej. Na jej scenie kilkakrotnie WinStar World Casino & Resort (Thackerville, Oklahoma, USA), to największe kasyno w USA i drugie kasyno świata. Ma ponad 50 tys. metrów powierzchni, na których ustawione są automaty do gry, ruletki, itd. 4) Foxwoods Resort and Casino w Mashantucket (Connecticut, USA) dysponuje 7,5 tysiącami miejsc do gry oraz 40. barami i restauracjami. Najwidoczniej rdzenni mieszkańcy Ameryki z Connecticut wpadli na ten sam pomysł i otworzyli największe kasyno w Stanach Zjednoczonych – Foxwoods Resort and Casino. Kompleks oferuje niemal 7,5 tys. miejsc do gry, 40 barów i restauracji, gdzie goście mogą się posilić, a dodatkowo w przestrzeni hazardowej dysponuje trzecim na świecie największym turniejowym pokojem pokerowym. Jest się czym pochwalić! Choć aż trudno w to uwierzyć, największe kasyno w USA pod względem powierzchni do gry, przez lata znajdowało się w Connecticut, na terenie rezerwatu Rdzennych Amerykanów. Foxwoods było niegdyś największym kasynem na świecie i choć już dawno zostało wyprzedzone, również w Stanach Zjednoczonych, wciąż zapiera dech w piersiach i pozostaje drugim w kolejności największym kasynem w kraju.

największe kasyno w usa top

[index] [5444] [9137] [4560] [3291] [3693] [210] [4620] [6703] [3370] [1965]

NIE WIERZĘ, ŻE TO ZROBIŁA !!! - YouTube

WPADAJ NA SKLEP EKIPY http://EKIPATONOSI.PL SIEMKA! W tym filmie postanowiliśmy zaprosić wszystkich naszych znajomych, oraz osoby z którymi współpracujem... Kliknij by subskrybowac!: (Link skrócony) http://tiny.pl/gw6dq80.000 LAJKÓW = WIĘCEJ CHOWANYCH!♦ ♦ Tu byliśmy https://www.parkwodny.pl/SIEMKA! Dzisiaj k... Karabiny snajperskie dają samotnemu strzelcowi olbrzymią siłę i przewagę. Ich zdolność do eliminowania celu kilkumetrowej szerokości z odległości dwóch kilom... W 17 dniu naszej wycieczki po Chinach zwiedzamy Makau. Kasyno Venetian największe kasyno na świecie, Świątynia Bogini A-Ma, Ruiny Katedry św. Pawła. Czerwiec 2009. Hej. Bardzo się cieszę, że trafiłeś na mój kanał:) W dniu dzisiejszym zapraszam na odcinek w którym zobaczysz 10 Najbardziej przerażających atrakcji turystyc... Największe BANKRUCTWA w polskiej piłce ... Kasyno, alkohol, patologia, oszustwa dokonane przez osoby trzecie. Większość z nich myślała o samobójstwie, a Janusz Wójcik zamierzał nawet ... Wymieniłem się autem z Frizem! Wbijaj na mój sklep! - http://sklep.reZigiusz.pl Subuj! - http://subuj.rezigiusz.pl Facebook - http://www.facebook.com... 🔔https://bit.ly/ZespółPiersi_Subskrybuj - subskrybuj nasz kanał i bądź na bieżąco ze wszyskimi nowościami.📺https://bit.ly/Zespół_Piersi_The_Best_Of ... Танцуй пока молодая девочка Рая.Tańcz, aż młoda dziewczyna Raju.Podium tancuj tancuj poka molodayaЗапись выступления в РЦ "Огни Сухоны ... About Press Copyright Contact us Creators Advertise Developers Terms Privacy Policy & Safety How YouTube works Test new features Press Copyright Contact us Creators ...

największe kasyno w usa

Copyright © 2024 m.playrealmoneybestgames.xyz